O projekcie

Kresy na wspak – ćwiczenia z wyobraźni

„Być może prawdziwą unię
z jej ówczesnymi granicami zewnętrznymi i wewnętrznymi,
zbudujemy gdy pozbędziemy się wewnętrznych kresów?”

Vital Voranau

Moja rodzina z obojga stron wywodzi się z tzw. Kresów, co nie bez znaczenia dla dalszego ciągu tej historii, po mieczu z d. Wielkiego Księstwa Litewskiego, a po kądzieli z ziem ruskich korony. Zrazu przyjmowałem naszą „kresowość” z całym dobrodziejstwem inwentarza. Było to obszar mityczny i niesłychanie barwny w warstwie wyobrażonej. Pamiętać trzeba, że przez kilka dekad ziemie moich przodków były praktycznie niedostępne, oknem przez, które je widziałem byłe żywe opowieści wszelkiej maści „krewnych i znajomych Królika”. A miałem to niezwykłe szczęście, że było wśród nich wielu wybitnych opowiadaczy.

Stopniowo jednak zaczęło mnie męczyć zarówno ckliwo-sentymentalne nastawienie części „naszego” starszego pokolenia, jak i rodzaj protekcjonalizmu ze strony tych, którzy właściwie nie byli „nasi”, ale nabrali zwyczaju odmieniania kresów przez wszystkie przypadki, tak jakby tych kresów poklepywanie po ramieniu podbudowywało ich koroniarskie ego. Piszę tutaj koroniarskie raczej w tym szerszym sensie w jakim w ogóle współczesna polska „narracja patriotyczna” wyrasta z korzenia Korony Polskiej, więc z perspektywy przede wszystkim Warszawy czy Krakowa, perspektywy w której sprawy tu poruszane dzieją, się rzeczywiście na peryferiach.

Czary goryczy dopełniły wywody niektórych najmłodszych badaczy o „narracji neokolonialnej” upychających ten świat w pudle drewnianego języka teraźniejszej humanistyki. Gwoli ścisłości powstaje ciągle bardzo dużo doskonałych prac historycznych, językoznawczych czy krajoznawczych, jednak w sposób nieunikniony wciśnięte są one w niszę jakiegoś rodzaju niegroźnego dziwactwa.

Stopniowo, począwszy od pierwszej podróży na Podlasie w 1976 roku, a potem w 1978 na Litwę i do Grodna, zacząłem dotykać substancję tych ziem, rozmawiać z ludźmi, uczyć się czytać tamtejsze krajobrazy. Później liczne wyjazdy w latach 90-tych XX wieku, i następnie przez pierwszą dekadę XXI wieku dały mi dały mi szansę ugruntowania tego doświadczenia. Część z tych podróży znalazło swoje odbicie na prowadzonym przeze mnie przez kilka lat blogu „Na tropince”, który mam nadzieję zostanie wkrótce reaktywowany. Sukcesywnie też zacząłem pogłębiać wiedzę „książkową”. Tutaj szczególne miejsce zajmuje memuarystyka, zdumiewająco różnorodna, bo jaki jest wspólnym mianownik dla „Dzieciństwa i młodości Tadeusza Irteńskiego” M. K. Pawlikowskiego, „Wspomnień” Edwarda Woyniłłowicza, czy „Dzienników” M. Römera? Jaki po za jednym umiłowaniem Litwy sensu largo, Litwy i litewskości w jej historycznym rozumieniu.

Można tu jeszcze dodać jedynie tytułem wtrącenia, że analogicznie do polskich „Kresów”, Rosjanie mieli także swój „północno-zachodni kraj” (Се́веро-За́падный край), czyli inaczej tzw. sześć guberni litewsko-białoruskich, a więc dokładnie ten sam obszar, który widziany z perspektywy St. Petersburga czy Moskwy jawił się także jako prowincjonalny, obrzeżny, kresowy. I podobnie jak ze strony polsko-koroniarskiej starano się go usilnie zaanektować, zasymilować dla własnej wizji narodowej.

Gdyby jednak spróbować odwrócić tę konstrukcję, i spojrzeć na obszar kresowy bardziej jako na zachodnie Kresy Wielkiego Księstwa Litewskiego niż wschodnie Polski. Obszar dla którego naturalnym centrum, metropolią jest Wilno (a współcześnie do pewnego stopnia siłą rzeczy też i Mińsk). Obszar, na którym stopniowo wygasają wpływy idące ze wschodu, bardziej niż obszar gdzie Zachód stopniowo rozmywa się w bezkresie, a w efekcie spojrzeli nie tylko na to co daliśmy tym ziemiom, ale też co dostaliśmy. Spojrzeć na ten obszar raczej jak na obszar wyjątkowo bogatej i owocnej osmozy, a nie jak na antemurale, Nie jak na obszar na krawędzi, u kresu w którym trwożnie oczekuje się – jak w pamiętnej powieści Dino Buzzatiego – najazdu z tatarskiej pustyni, prawda, że ta analogia byłaby całkiem żywa i adekwatna ale w odniesieniu do kresów południowych i południowo-wschodnich, podolskich i zaporoskich. Zresztą w odniesieniu do nich powstała.

mapa 6 guberni

„Mapa 6 gubernii litewsko-białoruskich”

Gwoli ścisłości kiedy mówimy o ziemiach WXL w jego kształcie po Unii Lubelskiej, właściwszym byłoby pisać o kresach północnych, a nie wschodnich jak to się zwykle czyni. Z dużych miast ledwie Brześć, Pińsk i Homel leżą z grubsza na wschód od Warszawy, wszystkie inne zdecydowanie na północ, zaś najdalszy kres północny WXL, dawne powiaty siebieski, newelski i wieliski (nota bene obecnie przyłączone skutkiem stalinowskiej korekty „krzywd batoriańskich” do Federacji Rosyjskiej) leżą na wysokości Rygi. Jest o tyle ważne, że przypomina też jak bardzo WXL szeroko graniczyło z obszarem bałtyckim. Tak na marginesie markiz Astolphe de Custine udając się w 1839 roku do Rosji konsekwentnie opisuje to swoich listach jako podróż na północ.

W obrębie Rzeczpospolitej Obojga Narodów, to właśnie Wielkie Księstwo Litewskie było obszarem szczególnie bogatego zróżnicowania etnicznego, językowego i wyznaniowego i idącego za tym długotrwałego doświadczenia w pokojowej koegzystencji. Dobrym przykładem funkcjonalności tego doświadczenia, jest podnoszony przez Michała K. Pawlikowskiego znacząco odmienny przebieg rewolucji 1905 roku w guberniach białoruskich, zwłaszcza w zestawieniu na przykład z nieodległymi przecież guberniami bałtyckimi, czy na południu ukrainnymi. Także w czasie II wojny światowej nacjonalistom ukraińskim nie udało się praktycznie spenetrować Polesia mimo, w jakiejś mierze, wspólnoty etnolingwistycznej. Śmiem twierdzić, że przesądziła wspólnota kulturowa tego regionu z ekumeną WXL. Już całkiem współcześnie porównanie przebiegu ukraińskiego Majdanu, z tym jak społeczeństwo białoruskie reagowało na sfałszowane wybory prezydenckie 2020, a rok wcześniej, o czym u nas zgoła się nic nie wie, na wybory samorządowe, pokazuje dramatyczność tych różnic. Podejście Białorusinów przypomina rodzaj krzyżówki Bałtyckiego łańcucha (Baltijos kelias | Baltijas ceļš | Balti kett) z 23 sierpnia 1989 roku, z działaniami czeskiego OF (Občanského fórum) w czasie praskiej aksamitnej rewolucji w listopadzie tegoż roku. Mamy to wręcz do czynienia z odrębnymi kręgami cywilizacyjnymi. Chyba dobrze to objaśniał ostatnio prof. Henryk Grala: „Na ziemiach białoruskich wykształci się, być może bardziej niż na innych obszarach styku kultury łacińskiej i bizantyńskiej, taki swego rodzaju tygiel, w którym powstanie stop łączący cechy obu kultur. Na Ukrainie to jednak ciągle będzie przybierało raczej charakter granicy, wzdłuż której będzie następowało zderzenie.”

„Białoruś znowu jest w opałach, ale i Polska mimo iluzorycznej i w pewnym sensie bezprecedensowej stabilności, nadal aktywnie poszukuje swej prawdziwej drogi. W celu przyszłego zbliżenia, polski nacjonalizm powinien wreszcie znaleźć w swej retoryce choć odrobinę miejsca dla Wielkiego Księstwa Białoruskiego. Może wówczas nie tylko dawne kresy, ale licznie zamieszkane przez kresowiaków ziemie odzyskane spojrzą na niego z większą przychylnością i łaskawością. Być może prawdziwą unię z jej ówczesnymi granicami zewnętrznymi i wewnętrznymi, zbudujemy gdy pozbędziemy się wewnętrznych kresów?”
(Vital Voranau, Wielkie Księstwo Białoruś, Gniezno: Zeszyty Poetyckie, 2013. Tytułowy esej „Wielkie Księstwo Białoruś”, str. 45)

Jeszcze o projekcie

Docelowo ma to być e-book, jednak jego konstrukcja najpierw budowana jest na tych stronach. Jest więc rodzaj – jak to mówią Rosjanie – „czornowika (черновика)”, brulionu przyszłej książki.

Projekt ten w sensie żanru pozostaje trochę niejednoznaczny, pogmatwany. Autor ciągle jeszcze – by użyć pięknego określenia Starca Germana z klasztoru sołowieckiego, cytowanego przez Mariusz Wilk („Wilczy notes”, 1998), dopiero „uciera swoje czerniło”.
Za sprawą nieuniknionej wielowątkowości i wielowarstwowości omawianych materii trochę będzie tu opowieści szkatułkowych, ale najwięcej chyba bliskich literaturze sylwicznej. Autor stara się zabrać czytelnika w Silvae rerum lithuanicum

 

Kresy na Wspak w formacie PDF

 

 

 

Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci